Mechanik przez duże M
Przez cztery lata jeżdżąc SAABiną bywaliśmy w różnych warsztatach i poznaliśmy wielu mechaników. Na palcach można policzyć mechaników przez duże M, większość należy raczej do grupy pseudo “mechaników”. Oczywiście nie wszyscy, nie chcemy tu wprowadzać opinii, że żaden mechanik się nie zna na robocie. Weźmy na przykład pana Czesia elektryka samochodowego z Fabrycznej – pan Czesio wie, jak zrobić, żeby działało, wytłumaczy co trzeba, opowie anegdotki i racjonalnie określi ile mu się zejdzie z naprawą. Ach i najważniejsze! Telefon odbiera… bo w warsztacie ma jeszcze stacjonarny podłączony 🙂 Najważniejszy był dla nas czas wykonania naprawy. Taką zasadą powinni się kierować chyba wszyscy prowadzący własny biznes mechanicy. Zrób i zarób w jak najszybszym tempie zachowując standardy napraw – klient obsłużony profesjonalnie, dobrze i szybko to klient zadowolony. Oddając auto do warsztatu liczymy na to, że naprawią je jak dla siebie… Jesteśmy naiwni? Tak. Niestety rzeczywistość wygląda inaczej.
A jak jest?
- Warsztaty są przeważnie umiejscowione z dala od Twojego miejsca zamieszkania.
- W biurze czekasz wieczność, aż ktoś Cię zauważy.
- Z listy rzeczy, które masz do naprawy na pewno coś zostanie niezrobione.
- Auto stoi przez dwa tygodnie i nic nie jest w nim robione. Dopiero kiedy zaczniesz się interesować tym, że czas je odebrać, zostanie naprawione wszystko w dwa dni.
- Mechanik załatwiając części wyjeździ Ci bak do sucha.
- Gdy podczas jazdy, po zakończonych naprawach zauważasz w aucie kontrolkę, która się nie świeciła, mechanik twierdzi, że oczywiście wcześniej się świeciła.
- Mechanik w ogóle nie podejmie się naprawy, bo ” panie…to za dużo roboty”.
- Prośby o kontakt z informacjami o postępie prac nigdy nie są słuchane.
- Prośby o telefon gdy samochód będzie do odbioru również.
- Pierwszą rzeczą jaką robisz po odbiorze auta z warsztatu to myjnia, a czasem też odkurzanie.
- Jeśli grzebane było coś przy kołach, sprawdź czy są dokręcone.
- “panie…jak faktura to muszę VAT doliczyć, będzie drożej”.
- Roboczogodzina jest dwa razy droższa niż części.
- Godzisz się na wszystko (no może prawie wszystko), ale niech już w końcu oddadzą auto.
- Sam zrobisz to o wiele lepiej i przynajmniej jak coś zepsujesz wiesz, że to Twoja wina.
A Wy macie jakieś kultowe przygody, rozmowy z mechanikami? Wrzucajcie w komentarzach, chętnie poczytamy…