Jest zima to musi być zimno
(czasami brakuje mi trzeciej ręki nie umazanej w smarze , aby móc dokumentować na bloga prace przy SAABinie)
Więc przez ten powód zdjęć nie będzie, ale będą słowa opisujące ostatnie mroźne dni i śmieszki z tym związane, bo jak zima przychodziła to jeszcze takich numerów SAABina nam nie odstawiała. Lecz zacznijmy od początku.
Trzeba gdzieś pojechać. Śniegu napadało to zejdę i odśnieżę samochód.
SAABcia drzwi kierowcy i tylnie otworzyła bez problemu. Pasażera jak zwykle już nie.
(tu muszę za pauzować historię i wpisać sobie w kajet – jeśli coś masz zrobić aby przygotować auto na zimę, to zrób to przed zimą)
Otworzyć drzwi to się otworzyły, ale zamknąć już się nie chciały.
Dopiero porządna ilość ciepła z termofora oraz płynów wypierających wodę dała radę. Po prawie godzinie, ale dała.
Dziękować naszemu znajomemu Arkowi, który wyjątkowo zawalony pracą nie był i użyczył swój garaż w którym na spokojnie zdjąłem boczki drzwi, i dostałem się do mechanizmów rygli.
Do wstępnego smarowania, tam gdzie normalny smar się by nie dostał użyłem płynu hamulcowego aplikowanego ze strzykawki, a następnie posmarowałem dużą ilością smaru typu Towot (na puszce napisane, że wytrzymuje do minus 30).
Mrozy minęły na szczęście i z otwieraniem i zamykaniem auta już nie ma problemu.
Myślę, że spokojnie gdyby wróciły też z nimi nie będzie problemu. Sprawa załatwiona na kolejne parę lat, bo nie chcecie wiedzieć jak wyglądało od wewnątrz – brak smarów jakichkolwiek, i widoczna woda – a woda nie głupia, dziurkę sobie znajdzie.
Zauważyłem także problemy z odpalaniem, akumulator mimo swoich dwóch lat widocznie się nadwyrężył (ZAP 64Ah) i go zastąpiłem 63Ah Bosh’em Silver. Starego nie oddawałem, przyda się w sytuacjach awaryjnych i na wyjazdy jako źródło prądu.
Na zdjęciu powyżej tymczasowe blokowanie drzwi. 😉