Corfu Donkey Rescue – cel wyprawy Uparci jak Osioł
Do schroniska w planach mieliśmy dotrzeć 18 lipca. Jednak przygoda z Pelą zmusiła nas do zawitania tam na wariata dzień wcześniej… ale tą historię znacie.
Corfu Donkey Rescue (CDR) zostało założone w 2004 roku przez Brytyjkę Judy Quinn, która przeprowadzając się na Corfu zaadoptowała tam pierwszego osła, rozpoczynając tym samym historię schroniska trwającą po dziś dzień.
Schronisko to w żaden sposób nie przypomina normalnego schroniska dla zwierząt.
Boksy są, ale jedynie dla tych osłów na diecie, bądź bardziej schorowanych, a reszta z pięćdziesięciu innych hasa sobie swobodnie próbując ukryć się w cieniu, którego niestety na terenie CDR za dużo nie ma.
Nasza wyprawa miała na celu spędzenie więcej czasu w schronisku niż rok wcześniej, a także zobaczenie i poczucie dokładniej klimatu panującego w w tym miejscu. Nie ma tam “ujadających”, bojących się, pozamykanych zwierząt, za to już na pierwszy rzut oka widać spokój i szczęście.
Pierwszego dnia przywieźliśmy ze sobą rzeczy z Polski – koce oraz narzuty, które pełnią rolę ochronną dla osłów, a także legowisk dla mniejszych mieszkańców schroniska.
Przekazaliśmy też grabie oraz karmę dla kotów i psów. Dla schroniska zakupiliśmy również kilka par grubych i długich rękawic. Na przykładzie podrapanej przez kota do krwi Sary – jednej z wolontariuszek spotkanej przez nas dzień dzień wcześniej, doskonale wiedzieliśmy, że takie rękawice mogą okazać się niezbędne przy łapaniu kotów potrzebujących pomocy.
Byliśmy bardzo podekscytowani wizytą w schronisku i tym, że nasz cel wyprawy naprawdę został osiągnięty, więc nie zważając na straszny upał chcieliśmy zająć się czymś konkretnym. Zapytaliśmy, więc co możemy zrobić, jak pomóc, czego potrzebują osły, koty i psy, jak możemy się nimi zająć i w końcu Judy, która nie chciała na początku obciążać nas pracami, “bo przecież jesteśmy na wakacjach, więc idźmy na plażę”, poinstruowała nas, jak moglibyśmy pomóc, “jeśli już tam bardzo chcemy” i oddelegowała nas ze szczotkami i grabiami do najmłodszych trzech osłów w schronisku – dwóch samców i samicy Miki (o której w dalszej części wpisu).
Osioł to zwierzę bardzo inteligentne, ale również wybredne. Jeśli ma na coś ochotę, to ma i na to pozwala. Jeśli nie, to odchodzi. Nie jest wredny i nie kopnie, lecz na swoje stopy trzeba uważać, bo osioł do najlżejszych zwierząt nie należy!
Na szczęście żaden osioł nas nie podeptał, udało nam się je wyszczotkować i wymiziać za uchem, a przy okazji wyczyścić im wybieg. Judy nadal patrzyła na nas z niedowierzaniem, nie dość, że uratowali kota, to teraz jeszcze w pełnym słońcu biegają z grabiami po terenie i sprzątają… No cóż, nie ukrywamy, że ta robota w upale była strasznie trudna, więc w końcu zostaliśmy przekonani przez Judy, żebyśmy pojechali chwilę odpocząć i poczuć się jak na wakacjach.
Do schroniska wróciliśmy następnego dnia wyposażeni w parę kilogramów jabłek i od razu przystąpiliśmy do cięcia ich na mniejsze kawałki. Z całą miską owoców ruszyliśmy do osłów, lecz nie tylko. W schronisku przebywały również dwa konie, którym jabłka również posmakowały.
Po nakarmieniu wszystkich osłów w schronisku, ponownie posprzątaliśmy wybieg poznanym dzień wcześniej trzem osłom, przynieśliśmy im wodę, wyszczotkowaliśmy grzbiety do momentu aż miały dość i opuściliśmy CDR, zapowiadając się na dzień następny.
Tu naszej plany pokrzyżowała awaria auta, o której będziecie mogli przeczytać tutaj (jak tylko napiszemy), więc wizyta dnia trzeciego musiała zostać przesunięta. Skontaktowaliśmy się tylko ze schroniskiem, że dziś się nie uda.
W dzień wyjazdu z Corfu, tuż przed samym wjazdem na prom, udaliśmy się po raz ostatni do schroniska. Zakupiliśmy po drodze wielkie, soczyste arbuzy, wybrane własnoręcznie przez uroczego greckiego sprzedawcę, bo jak się okazało arbuzy są idealnym pokrzepieniem dla wylegujących się w słońcu osłów.
Udaliśmy się także do tych trzech osłów z którymi najczęściej przebywaliśmy podczas naszego pobytu w CDR i stwierdziliśmy, że innego, najbardziej pasującego do wirtualnej adopcji nie może być jak Mika. Mika jest aktorką. Można ją zobaczyć w serialu The Durrells, który bardzo lubimy. Rozumiecie, więc że ze względu na naszą branżę zawodową, inaczej wybrać nie mogliśmy!
Wypełniliśmy kartkę adopcyjną, przelaliśmy odpowiednią kwotę i żegnając się z ekipą Corfu Donkey Rescue wraz z Pelą ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski.
Jeśli kiedykolwiek będziecie na Korfu, małej wyspie położonej na granicy Albanii i Grecji zawitajcie tam koniecznie, aby poznać tych ludzi, którzy Corfu Donkey Rescue prowadzą, wolontariuszy, którzy poświęcają swój czas w wakacje.
Poczujcie ten klimat magicznego miejsca spokoju i otuchy dla tych osiołków – starych i schorowanych. Nakarmcie paroma jabłkami, przynieście wodę, poszczotkujcie ich grzbiety i wychodząc zostawcie parę euro w skrzynce, bo warto.
Sądzimy, że drugiego takiego miejsca na świecie nie ma.
Dlatego to był cel naszej wyprawy – Uparci jak Osioł.